0
eagle 5 lutego 2016 18:07
Fin del Mundo – czyli w bezpośrednim tłumaczeniu „koniec świata”. Jak tam jest? Jeszcze nie wiem. Ale to pytanie przyświecało mi, kiedy pewnego wrześniowego wieczoru ubiegłego roku zdecydowałem się na zakup biletów do położonego najdalej na południe miasta na świecie – argentyńskiej Ushuaii (za Wikipedią – nazwa pochodzi z lokalnego języka Indian Yámana, w którym znaczy „zatoka u krańca”). Bilety będące wynikiem błędu taryfowego zostały znalezione oczywiście dzięki uprzejmości F4F :D

Tak więc 22 lutego rano zamelduję się na warszawskim Okęciu, a następnie przez Dusseldorf, Mediolan, Sao Paulo i Buenos Aires udam się aby sprawdzić sytuację na miejscu ;) Celem solowego projektu, któremu od tego postu możecie kibicować, jest średnio-zaawansowany trekking na lodowcowym pograniczu argentyńsko-chilijskim, a konkretnie między Ushuaią, a mierzącym ponad 100 km długości jeziorem Fagnano. Orientacyjną trasę przejścia możecie obejrzeć na załączonej mapie.


Image

Posty dot. przygotowań jak i samej wyprawy będę zamieszczał równolegle na moim fejsbukowym profilu: https://www.facebook.com/aleksander.paszkowski

Jeśli macie jakieś pytania - śmiało ;)Przygotowania w pełni. Mój pokój jest teraz wielkim magazynem logistycznym, a w piwnicy rozłożony został obóz bazowy ;) Sporo osób przed wyjazdem pyta mnie o obawy dot. ewentualnych zagrożeń, jakie mogą mnie spotkać w trakcie tej wyprawy.

Prawdę mówiąc, do chwili obecnej widzę dwie niezależne ode mnie kwestie, które mogą spowodować zawalenie się tego misternie realizowanego projektu. Pierwsza, banalna, to zagubienie się bagażu. Mając na względzie, że czekają mnie po drodze cztery przesiadki realizowane na dwóch oddzielnych biletach, należy się liczyć z taką całkiem realną możliwością. Staram się jednak nie dopuszczać do siebie tej myśli dopóki nie wyląduję cało na lotnisku w Ushuaii.

Drugą, są warunki pogodowe jakie zastanę. O ile silny wiatr, czy sporej wielkości deszcz nie będą tutaj przeszkodami, o tyle nawet podczas tamtejszego sezonu letniego, który ma właśnie miejsce, odstraszający może być śnieg i ewentualne zagrożenie lawinowe. Lokalne wierzchołki sięgają co prawda 1000-1100 metrów, jednakże biorąc pod uwagę przewyższenie liczone od poziomu morza, to trochę jak z Kuźnic na Kościelec, oznakowanych dróg żadnych, a ewentualna asekuracja jedynie we własnym zakresie.

Image
Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (6)

mmaratonczyk 12 lutego 2016 18:07 Odpowiedz
Warunki pogodowe naprawdę są bardzo zmienne. Dla przykładu wchodząc na wieże Torres w Parku Torres del Paine mieliśmy bardzo ciepło i nawet słońce świeciło. Z przeprowadzonego w schronisku wywiadu dowiedzieliśmy się , iż dzień wcześniej lało jak z cebra i urywało głowy. Natomiast wchodząc na Guanaco w Parku Tierra del Fuego, tuż przed wierzchołkiem zaczął padać śnieg, a na dole świeciło słońce. Generalnie nastawiliśmy się na zmienne warunki i byliśmy trochę zszokowani jak wysiedliśmy z samolotu w Ushuaii i było bezwietrznie :)
eagle 12 lutego 2016 19:11 Odpowiedz
Dzięki za info! W jakim miesiącu byłeś? W pierwszej kolejności interesują mnie warunki jeśli chodzi o śnieg. Jeżeli byłoby go mało (czyt. jak w naszych Tatrach latem) będę lżejszy o trochę niepotrzebnego sprzętu. Na marginesie - w Ushuaii przy ul. Leandro Alem działa "Club Andino Ushuaia" - ponoć można tam zdobyć mapy turystyczne i zasięgnąć języka co do polecanych tras. Napisałem do nich na FB i mailem ale do chwili obecnej bez odpowiedzi. Ponadto, dla bezpieczeństwa wyjście w góry można skonsultować z "Defensa Civil" - a przynajmniej taką nazwę podali mi lokalsi ;)
mmaratonczyk 12 lutego 2016 19:20 Odpowiedz
Ja byłem 20-31 stycznia. Wysoko po górach nie chodziłem. Tam gdzie byłem tzn. na wysokości 800-900 m npm były tylko połacie starego śniegu na przemian z suchym podłożem.
duskraider 15 lutego 2016 17:57 Odpowiedz
plan fajny tez mielismy dokladnie taki tam gdzie zaznaczyles idzie szlak akurat ;pale po dotarciu do ushuaia 2 lutego pogoda byla slaba strasznie lalo i zrezygnowalismy i poszlismy do parku.1 dzien lazenia to ulewa straszna ale kolejne 4 dni to juz piekne slonce....a jak wrocilismy do ushuaia to ostatni dzien 9 luty to juz lalo strasznie a w gorach to ostry snieg ze nie bylo ich widac w ogole.takze z ta pogoda to nie wiadomo do konca. Bo prognoza pokazywala troszke inaczej i wyszlo inaczej...
eagle 15 lutego 2016 21:22 Odpowiedz
@duskraider - namiot, śpiwór, karimata, folia NRC, polar, termo i ogrzewacze - będą - choć niekoniecznie w takiej kolejności ;) Co do trasy waham się między wariantem idącym doliną (Valle Andorra), a granią (odcinek między Cerro Esfigne a Cerro Vinciguerra). Tutaj decyzja zapadanie po wizji lokalnej. Tak przy okazji trochę o topografii rejonu - największą bolączką jest deficyt informacji w języku angielskim. Niby góry położone w rejonie Ushuaii to nadal Andy, niby to nadal Patagonia, ale nawet w podstawowej serii Lonely Planet, nie ma zbyt wielu przydatnych wiadomości. Ponieważ jedynej znalezionej na ww. temat lektury (Luis Turi "Guía de Sendas y Escaladas de Tierra del Fuego") nie zdobędę nawet w lokalnej Bibliotece Pedagogicznej (;)) trzeba szukać gdzie indziej. Z odsieczą przychodzą wszelkiego rodzaju strony internetowe na których podróżnicy dzielą się zdjęciami i śladami GPS swoich wycieczek (np. Wikiloc czy Garmin). Tak dozbrojony w lokalne nazwy własne gór i jezior przeszukuję hiszpańskojęzyczną Wikipedię. Oprócz szczegółowego opisu są tam współrzędne, które po „wklepaniu” w nawigację stają się przydatnymi punktami odniesienia.
eagle 22 lutego 2016 19:40 Odpowiedz
Uwaga. Nie chce siac zbednej paniki ale wlasnie czekam juz pozytywnie odprawiony w Mediolanie na dalszy lot do Sao Paulo. Niestety czesc osob z PL ma problemy po wczesniejszej zmianie godzin lotow na odcinku Buenos-Ushuaia - nie widac u nich tego odcinka w systemie rezerwacyjnym. Dlatego polecam odprawic sie na stronach LAN i TAM a tutaj tylko nadac bagaz (nadany do Ushuaii ale wg checkinu do odbioru w Buenos aby przejsc odprawe celna).