Z Machu Picchu (a dokładnie z Cuzco) zmierzamy nocnym autobusem (cruz del sur) do miasta Arequipa. Drugie co do wielkości, ultra-religijne miasto na południu Peru leży na wysokości 2300 metrów nad poziomem morza. Nie czujemy tej wysokości dopóki kolejnym nocnym autobusem z tej wysokości nie zjedziemy... Dlaczego ultra-religijne? Trafiamy w mieście na święto religijne (płaczące kobiety, o gołych stopach, niosące wielki krzyż, idące po obrazach religijnych usypanych z kolorowego piasku, robią wrażenie deko religijnego) a w taksówce na informację o tym, iż jesteśmy Polakami przytaczają wszyscy swoje ubóstwienie dla Jana Pawła II, który ponoć kiedyś tu był.
#img1
Przyjeżdżamy rano, udaje nam się dostac do hotelu (swoją drogą dla nas najlepszy hotel w Peru http://www.posadaelcastillo.com/), jemy śniadanko i ruszamy na miasto. Pogoda nas rozpieszcza, jest naprawdę bardzo ciepło i słonecznie:)
#img2
#img3
#img4
#img5
#img6
#img7
Na obiad jemy alpakę (swoją drogą bardzo dobra;)) popijając lokalnym winem. Gdy wychodzimy z restauracji zdążył zapaśc już zmrok. Następnego dnia jedziemy na północ znów w stronę Pacyfiku.
#img8
Po krótkim pobycie w Arequipie udajemy się na północ, do Paracas. Wybraliśmy nocną podróż autobusem, która trwała około 12 godzin i dostarczyła nam szczególnych wrażeń. Mianowicie: większa część drogi przebiegała przez góry, więc wyobraźcie sobie sytuacje: środek nocy, przysypiacie, wyglądacie przez okno, a tu przez dobre kilka godzin autobus przemierza górskie serpentyny. Przyznam, że ciężko było mi tym razem zasnąć, a za każdym razem gdy spoglądałam przez okno nie wierzyłam w to co widzę. W końcu jednak udało mi się zasnąć i rano perspektywa już była zupełnie inna. Żadnych gór, zupełnie płasko! ;) Zaraz po przyjeździe ruszamy "na miasto".
#img9
#img10
Paracas to naprawdę niewielkie miasteczko, niczym szczególnym się nie wyróżnia. Więc po co tu jechać? A no po to po co przyjeżdżają tu wszyscy turyści, czyli żeby dostać się na Islas Ballestas. Ale zanim to uczyniliśmy spędziliśmy tu cały dzień. Początkowo myśleliśmy, że zanudzimy się tu na śmierć, ale w praktyce spędziliśmy bardzo przyjemnie czas.
#img11
#img12
#img13
W Peru a szczególnie w Paracas spotkaliśmy tuziny bezpańskich psów wylegujących się na chodnikach i plażach. Wynika to z zaszłości historycznych - dla Peruwiańczyków hodowla psów była czymś dostojnym. Zajmowali się oni bowiem hodowlą pięciu zwierząt: kaczek, świnek morskich, alpak, lam i właśnie psów. Lamy i alpaki oraz ich runo stanowiły własność bossa czyli Inki. Lamy i alpaki trzymano dla wełny i mięsa, świnki morskie i kaczki dla mięsa (podobną są jummy), a psy dla zabawy i lansu.
#img14
#img15
Czas spędzamy dosyć leniwie. Po obejściu miasta (co nie trwało zbyt długo;)) kierujemy się dalej w kierunku pustyni. Gorąc i pył spychają nas jednak z powrotem w kierunku oceanu :)
#img16
Ciekawym urozmaiceniem okazał się mecz rozgrywany na plaży przez lokalsów. Mój "Polish Power" sportowiec zostaje nawet zaproszony i bawi się przednio:)
#img17
#img18
#img19
Spędzamy zachód słońca nad Pacyfikiem. Jutro Islas Ballestas!
#img20
Drugi dzień naszego pobytu w Paracas to przede wszystkim wycieczka na Islas Ballestas, które potocznie nazywane jest Galapagos dla ubogich. Dlaczego Galapagos? Bo zamieszkuje tam mnóstwo gatunków zwierząt, szczególnie dużo ptactwa, ale też np. południowoamerykańskie lwy morskie czy pingwiny:) A dlaczego dla ubogich? Bo wycieczka ta kosztowała nas zaledwie 25 soli (~25 pln) + jakieś "podatki". Od godziny 8 rano do 13 kursują tu specjalne motorówki. W ciągu 40 minut docieramy do celu, po drodze jeszcze podziwiamy słynny kandelabr, którego pochodzenie jest nie do końca znane, a różne teorie na ten temat opowiada nam przewodnik.
#img21
#img22
Zatrzymujemy się na chwilę przy wspomnianym kandelabrze:
#img23
#img24
#img25
#img26
Wokół Islas Ballestas czuć specyficzny zapach, żeby nie powiedzieć smród. Jednak widoki wylegujących się na słońcu lwów morskich rekompensują tę niedogodność:) Pogoda dopisuje, jest naprawdę gorąco, a widoki są piękne - z pewnością warto tu było przypłynąć! Lwy morskie wylegują się na słońcu spoglądając, na przepływających obok turystów. Mają nawet swoją plażę gdy znudzi im się leżenie na skałach :)
#img27
#img28
#img29
#img30
Jest również mnóstwo ptactwa. W mojej ocenie najbardziej spektakularne są pelikany.
#img31
Podczas przepływania między wylegującymi się lwami morskimi spotykamy rybaków, którzy, dopiero co, złapali piękne ryby. Swoją drogą ciekawe, iż jest im wolno poławiać w Islas Balletas, które jest rezerwatem.
#img32
Po dwóch godzinach podziwiania wspaniałości natury pora wracać na brzeg, z powrotem do Paracas, gdzie udaliśmy się na pyszny obiad.
Wieczorem wracamy do Limy. A z samego rana czeka nas wylot z Peru.
Drugie co do wielkości, ultra-religijne miasto na południu Peru leży na wysokości 2300 metrów nad poziomem morza. Nie czujemy tej wysokości dopóki kolejnym nocnym autobusem z tej wysokości nie zjedziemy... Dlaczego ultra-religijne? Trafiamy w mieście na święto religijne (płaczące kobiety, o gołych stopach, niosące wielki krzyż, idące po obrazach religijnych usypanych z kolorowego piasku, robią wrażenie deko religijnego) a w taksówce na informację o tym, iż jesteśmy Polakami przytaczają wszyscy swoje ubóstwienie dla Jana Pawła II, który ponoć kiedyś tu był.
#img1
Przyjeżdżamy rano, udaje nam się dostac do hotelu (swoją drogą dla nas najlepszy hotel w Peru http://www.posadaelcastillo.com/), jemy śniadanko i ruszamy na miasto.
Pogoda nas rozpieszcza, jest naprawdę bardzo ciepło i słonecznie:)
#img2
#img3
#img4
#img5
#img6
#img7
Na obiad jemy alpakę (swoją drogą bardzo dobra;)) popijając lokalnym winem. Gdy wychodzimy z restauracji zdążył zapaśc już zmrok. Następnego dnia jedziemy na północ znów w stronę Pacyfiku.
#img8
Po krótkim pobycie w Arequipie udajemy się na północ, do Paracas. Wybraliśmy nocną podróż autobusem, która trwała około 12 godzin i dostarczyła nam szczególnych wrażeń. Mianowicie: większa część drogi przebiegała przez góry, więc wyobraźcie sobie sytuacje: środek nocy, przysypiacie, wyglądacie przez okno, a tu przez dobre kilka godzin autobus przemierza górskie serpentyny. Przyznam, że ciężko było mi tym razem zasnąć, a za każdym razem gdy spoglądałam przez okno nie wierzyłam w to co widzę. W końcu jednak udało mi się zasnąć i rano perspektywa już była zupełnie inna. Żadnych gór, zupełnie płasko! ;)
Zaraz po przyjeździe ruszamy "na miasto".
#img9
#img10
Paracas to naprawdę niewielkie miasteczko, niczym szczególnym się nie wyróżnia. Więc po co tu jechać? A no po to po co przyjeżdżają tu wszyscy turyści, czyli żeby dostać się na Islas Ballestas. Ale zanim to uczyniliśmy spędziliśmy tu cały dzień. Początkowo myśleliśmy, że zanudzimy się tu na śmierć, ale w praktyce spędziliśmy bardzo przyjemnie czas.
#img11
#img12
#img13
W Peru a szczególnie w Paracas spotkaliśmy tuziny bezpańskich psów wylegujących się na chodnikach i plażach. Wynika to z zaszłości historycznych - dla Peruwiańczyków hodowla psów była czymś dostojnym. Zajmowali się oni bowiem hodowlą pięciu zwierząt: kaczek, świnek morskich, alpak, lam i właśnie psów. Lamy i alpaki oraz ich runo stanowiły własność bossa czyli Inki. Lamy i alpaki trzymano dla wełny i mięsa, świnki morskie i kaczki dla mięsa (podobną są jummy), a psy dla zabawy i lansu.
#img14
#img15
Czas spędzamy dosyć leniwie. Po obejściu miasta (co nie trwało zbyt długo;)) kierujemy się dalej w kierunku pustyni. Gorąc i pył spychają nas jednak z powrotem w kierunku oceanu :)
#img16
Ciekawym urozmaiceniem okazał się mecz rozgrywany na plaży przez lokalsów. Mój "Polish Power" sportowiec zostaje nawet zaproszony i bawi się przednio:)
#img17
#img18
#img19
Spędzamy zachód słońca nad Pacyfikiem. Jutro Islas Ballestas!
#img20
Drugi dzień naszego pobytu w Paracas to przede wszystkim wycieczka na Islas Ballestas, które potocznie nazywane jest Galapagos dla ubogich. Dlaczego Galapagos? Bo zamieszkuje tam mnóstwo gatunków zwierząt, szczególnie dużo ptactwa, ale też np. południowoamerykańskie lwy morskie czy pingwiny:) A dlaczego dla ubogich? Bo wycieczka ta kosztowała nas zaledwie 25 soli (~25 pln) + jakieś "podatki". Od godziny 8 rano do 13 kursują tu specjalne motorówki. W ciągu 40 minut docieramy do celu, po drodze jeszcze podziwiamy słynny kandelabr, którego pochodzenie jest nie do końca znane, a różne teorie na ten temat opowiada nam przewodnik.
#img21
#img22
Zatrzymujemy się na chwilę przy wspomnianym kandelabrze:
#img23
#img24
#img25
#img26
Wokół Islas Ballestas czuć specyficzny zapach, żeby nie powiedzieć smród. Jednak widoki wylegujących się na słońcu lwów morskich rekompensują tę niedogodność:) Pogoda dopisuje, jest naprawdę gorąco, a widoki są piękne - z pewnością warto tu było przypłynąć! Lwy morskie wylegują się na słońcu spoglądając, na przepływających obok turystów. Mają nawet swoją plażę gdy znudzi im się leżenie na skałach :)
#img27
#img28
#img29
#img30
Jest również mnóstwo ptactwa. W mojej ocenie najbardziej spektakularne są pelikany.
#img31
Podczas przepływania między wylegującymi się lwami morskimi spotykamy rybaków, którzy, dopiero co, złapali piękne ryby. Swoją drogą ciekawe, iż jest im wolno poławiać w Islas Balletas, które jest rezerwatem.
#img32
Po dwóch godzinach podziwiania wspaniałości natury pora wracać na brzeg, z powrotem do Paracas, gdzie udaliśmy się na pyszny obiad.
Wieczorem wracamy do Limy. A z samego rana czeka nas wylot z Peru.
http://mamasaidbecool.blogspot.com/